Ilekroć mam tak zwaną fazę na jakąś nową odzieżową markę, która – muszę dodać – najczęściej jest niedostępna u nas w Polsce, scenariusz potencjalnych zakupów wygląda dokładnie tak samo. Oszołomiona wchodzę do sklepu, chcę obejrzeć dosłownie wszystko po kolei, dotknąć każdej rzeczy, sprawdzić nawet najdrobniejszy element, i zazwyczaj po 10 minutach wychodzę ze sklepu z pustymi torbami.

Tygodnie przeglądania sklepu online, notowania rzeczy „po prostu niezbędnych” do mojej szafy, bardzo szybko znikają jak za pociągnięciem czarodziejskiej różdżki. Jedyny plus z tego taki, że mam budżet na fajny wyjazd, nowe książki (ich zakup przychodzi mi z kolei z niebywałą łatwością) lub jedzenie (na knajpy mogłabym wydawać krocie)! Do grona takich marek mogę spokojnie zaliczyć hiszpańską markę Bimba & Lola, francuskie Sandro czy Ba&Sh, a także ostatnią markę H&M – & Other Stories.

Podczas ostatniego pobytu w Berlinie nie mogłam sobie domówić wizyty w ogromnym sklepie marki, który zrobił na mnie naprawdę pozytywne wrażenie. Duża przestrzeń, ubrania rozłożone tematycznie, na dole dział z butami, na górze cała gama kosmetyków i ubrań nieco bardziej eleganckich (coś dla mnie!). I niestety wyszłam z niczym. Gdybym teraz odwiedziła ten sklep pewnie byłoby mi o wiele trudniej – choć historia lubi się powtarzać. Jednak na bieżąco śledzę wszelkie nowości online i jestem po prostu zakochana w sposobie prezentowania kolekcji, jak również w wielu modelach i akcesoriach, które oceniłabym czymś pomiędzy klasycznym H&M a minimalistycznym COSem. Buty i torby mogłabym brać hurtowo, podobnie jak kurtki i kosmetyki (już za same opakowania należy się duży plus). Wyliczanka mogłaby być długa, ale zdecydowanie będzie lepiej jeśli zobaczycie sami. Poniżej więc wybrane ciuchy i dodatki, które zwróciły moją uwagę.

Jak oceniacie te kolekcje? Podoba się Wam taki sposób prezentowania ubrań? No i najważniejsze – & Other Stories spełnia Wasze oczekiwania?